Tuesday, 15 April 2014

233


stopnie wspinaczki dziennie dla zdrowia. Tanie owoce i warzywa. Dużo wody.

A i tak Pekin wypada blado w rankingu miasta do życia. Wystarczy wyjrzeć za okno i zobaczyć, no właśnie co? Nie widać nic, widoczność jest ograniczona z powodu zanieczyszczenia powietrza, które w ciągu dnia drastycznie wzrasta i w którymś momencie masz wrażenie, że spowija cię mleczna osłona, która bynajmniej nie ma nic wspólnego z romantyczną mgłą. Ludzie wokół noszą maski, ty z kolei czujesz, że powietrze którym oddychasz jest ciężkie i nasycone tablicą mendelejewa.
Miało być o zdrowiu i jedzeniu. 

Tofu za 25 p czyli około 1.20 zł. Cała duża kostka szczęścia do pokochania, smażenia czy na kanapki. Z chlebem jest ciężko, pseudofrancuskie piekarnie z Korei Południowej (Korea króluje w Azji jeśli chodzi o kreowanie trendów muzycznych, mody i ogólnie lajfstajlu) oferują dość gąbczaste, wyjałowione wypieki bez smaku i zapachu. 

W sklepach jest za to sporo produktów pochodzących z soi, smażone skrawki sojowego mięsa (50p), koreańskie wariacje na temat kimchi (90p za 200 g), przeróżne wersje noodli. Z rzeczy, które cieszą, to uwielbiane przeze mnie pak choi* jest tanie jak barszcz, i do tego grzyby, całe polany grzybów białych, cienkich, z blaszkami lub bez, shiiitake, uszaki bzowe, Agrocybe aegerita czy przepięknie brzmiące Volvariella volvacea.

po lewej codzienny apdejt skażenia powietrza. po prawej recepta na to.

*) coś na kształt liściastej wersji pora o wyjątkowo delikatnym smaku, idealne do gotowanie na parze czy krótkiego duszenia

No comments:

Post a Comment