Thursday, 24 April 2014

spring has sprung


Zaczynam odkrywać sekretne uroki Pekinu. Jak chociażby to, że jednak ma oazy zieleni (g d z i e n i e g d z i e). I tak np. w dzielnicy Doncheng (= Wschód)  jest park o wdzięcznej nazwie Świątynia Ziemi,  który podzielony jest na cztery kosmologiczne części - Świątynię Nieba, Ołtarz Księżyca, Ołtarz Słońca i Ołtarz dla Ojca Ziemi i Ojca Zboża. W parku faktycznie jest gigantyczny ołtarz symbolizujący Ziemię, gdzieniegdzie altany i pocztówkowe staruszki uprawiające tai chi. 
Pekińska starzyzna w ogóle sprawia wrażenie wyjątkowo aktywnej fizycznie, ciężko mi wyobrazić sobie, aby np. moja babcia była w stanie stanąć w pełnym rozkroku i wykonać głębokie skłony czy rozciągnąć się lepiej, niż nie jeden absolwent AWF-u. 
Odnoszę wrażenie, że tutaj staruszki w ogóle są bardziej widoczni społecznie, aktywnie pomagają w wychowaniu wnucząt, organizują tańce czy śpiewy w parkach, nie chowają się po hutongach* czekając na śmierć, jak to wygląda w przypadku polskich emerytów.
Niedaleko Xizhimen, gdzie urzęduję, jest niesamowity Zizhuyan Park, który na mapie wygląda jak mały parczek z bajorkiem, a w rzeczywistości jest jednym z piękniejszych parków, w jakich kiedykolwiek byłam. Bajorko to w rzeczywistości kilka połączonych z sobą kanałów i jezior, tu i tam usianych stromymi mostami (coś na kształt mostu w Mostarze, B&H), zaś sam park, to cudowny labirynt górek, altan, a przede wszystkim intensywnie zalesiony bambusem. Dużo bambusu. Będąc tam miałam wrażenie, że tuż za chwilę odpłynę pogrążona w medytacji, nawet nie żebym była specjalnie uduchowiona (bo nie jestem), ale atmosfera była na tyle relaksująca i spokojna, że wręcz naturalnym wydał się reset w stronę myśli o niczym. Zresztą, oceńcie sami.

 *) Hutong - wikipedia wyjaśnia, że to tradycyjny chiński zespół szczelnie połączonych ze sobą
parterowych budynków. Budowane były na planie prostokąta, z wąskimi uliczkami, do których przylegają bramy wejściowe do siheyuan, czyli małych, wspólnych dziedzińców, wokół których ulokowane są parterowe zabudowania . Hutongi zazwyczaj nie posiadają sieci wodociągowej i centralnego ogrzewania, a mieszkańcy korzystają ze wspólnego wychodka na podwórzu.

Tuesday, 15 April 2014

china czikulina


 




W niedzielę byłam w biurze. W którymś momencie poszłam  do wspólnej toalety na piętrze, otworzyłam drzwi i jakież było moje zdziwienie, kiedy ukazała się mi oparta o umywalkę sprzątaczka, która... w najlepsze spała. Zdziwiona chrząknęłam, nic, dopieor odgłos dmuchawy do suszenia rąk wydobył ją ze snu, zdezorientowana rozejrzała się, spojrzała na mnie, burknęła coś po chińsku i wróciła do drzemki. 

Fak. 

Wiem, że co kraj, to obyaczaj, i niejedno mnie zdziwiło tu i tam, ale ta scena miała w sobie tyle surrealizmu i jakiejś skrywanej pod wycieraczką tajemnicy, że momentalnie nasunęła mi się kronika chińskich absurdów ukazanych w komiksie "Shenzen" Guy'a Delisle. More absurds coming soon.

http://blog.comicsgrid.com/wp-content/uploads/2012/07/delisle-1.png
Zaczęłam uczyć! Moja grupa liczy sobie cztery panie, które raczej nie mówią wyrafinowanym szekspirowskim angielskim i z nauczycielek uczących się jak uczyć IESOL, zostały studentkami na poziomach A1 - B1. Zapowiada się dobrze.

Pics_pics_pics.












233


stopnie wspinaczki dziennie dla zdrowia. Tanie owoce i warzywa. Dużo wody.

A i tak Pekin wypada blado w rankingu miasta do życia. Wystarczy wyjrzeć za okno i zobaczyć, no właśnie co? Nie widać nic, widoczność jest ograniczona z powodu zanieczyszczenia powietrza, które w ciągu dnia drastycznie wzrasta i w którymś momencie masz wrażenie, że spowija cię mleczna osłona, która bynajmniej nie ma nic wspólnego z romantyczną mgłą. Ludzie wokół noszą maski, ty z kolei czujesz, że powietrze którym oddychasz jest ciężkie i nasycone tablicą mendelejewa.
Miało być o zdrowiu i jedzeniu. 

Tofu za 25 p czyli około 1.20 zł. Cała duża kostka szczęścia do pokochania, smażenia czy na kanapki. Z chlebem jest ciężko, pseudofrancuskie piekarnie z Korei Południowej (Korea króluje w Azji jeśli chodzi o kreowanie trendów muzycznych, mody i ogólnie lajfstajlu) oferują dość gąbczaste, wyjałowione wypieki bez smaku i zapachu. 

W sklepach jest za to sporo produktów pochodzących z soi, smażone skrawki sojowego mięsa (50p), koreańskie wariacje na temat kimchi (90p za 200 g), przeróżne wersje noodli. Z rzeczy, które cieszą, to uwielbiane przeze mnie pak choi* jest tanie jak barszcz, i do tego grzyby, całe polany grzybów białych, cienkich, z blaszkami lub bez, shiiitake, uszaki bzowe, Agrocybe aegerita czy przepięknie brzmiące Volvariella volvacea.

po lewej codzienny apdejt skażenia powietrza. po prawej recepta na to.

*) coś na kształt liściastej wersji pora o wyjątkowo delikatnym smaku, idealne do gotowanie na parze czy krótkiego duszenia